sobota, 27 grudnia 2014

Jaś i Małgosia
Hansel & Gretel

Ostatnia baśń na ten rok to baaaardzo zimowa opowieść o "Jasiu i Małgosi" ze świątecznymi elementami...
Słodka piernikowa chatka z płotkiem z lizaków oprószona białym śniegiem, a do tego urocza Małgosia i Jaś z kromką chleba w ręce, rozsypujący za sobą okruszki pieczywa.

Madziu, chciałaś zobaczyć moją choineczkę, która tak do Ciebie z mojego okna mruga... oto ona:
Pięknego dnia!

piątek, 26 grudnia 2014

TUSAL 2014 #13

Nie mogę uwierzyć, że ten rok tak zleciał. Trochę spóźniona prezentuję po raz ostatni mój TUSALowy słoiczek. Jest pełen niteczek i osłonek po mulinkach, które wykorzystałam w nowym, świątecznym projekcie...
Nie wiem kiedy zleciał ten miesiąc... Miałam pokazać, co świątecznego i tajemniczego sobie wyszywam, a tyle czasu milczałam... Mam jednak wymówkę: jestem ostatnio bardzo zajęta swoją pierwszą pracą (i dojazdami do niej). Mam nadzieję, że z czasem uda mi się mądrzej rozplanować swój czas wolny i pojawiać się częściej na blogu. Teraz korzystam ze świątecznej przerwy. :)
A tak a propos, chciałabym (troszkę spóźniona) wszystkim moim "poczytywaczom" życzyć spokojnych i magicznych świąt Bożego Narodzenia, spędzonych w rodzinnym gronie w jak najcieplejszej atmosferze. :)
Zgłaszam się z tymi życzeniami tak późno, ponieważ sama każdą chwilę w te święta poświęciłam rodzinie, a laptop odszedł w zapomnienie na kilka dni. To były cudowne święta (towarzyszył im nawet śnieg!) i jedyne, czego żałuję to fakt, że dobiegają końca...
Mimo wszystko, jeszcze raz życzę Wam wesołych świąt (w końcu zostało jeszcze kilka godzin świętowania, a może można by nawet przeciągnąć święta na cały weekend)! ;)

sobota, 22 listopada 2014

TUSAL 2014 #12

Ani się obejrzałam, a nadszedł czas zaprezentowania TUSALowego słoiczka. To już jego dwunasta osłona. Przed nami jeszcze tylko jedna...
 A słoiczek najedzony - za sprawą jednego hafciku, którym już niedługo się pochwalę, a także dzięki osłonkom z mulin DMC, które ponawijałam na bobinki i teraz służą mi do pracy nad nowym, tajemniczym samplerem świątecznym. :)
Więcej na ten temat już wkrótce. ;)
Dziękuję za wszystkie Wasze ciepłe słowa pod postem z gotowym obrazkiem z SALu Jingles. Cieszę się, że udało mi się go ukończyć w tym roku. I na pewno pochwalę się nim raz jeszcze, kiedy go oprawię. Ale to dopiero w przyszłym roku... :)

Pozdrawiam cieplutko xoxo

niedziela, 9 listopada 2014

SAL Jingles

Obiecałam pokazać cały obrazek Jingles, więc oto i on...
Jestem z niego bardzo zadowolona. :) Już nie mogę się doczekać, kiedy powieszę go na ścianie mojego "nowego gniazdka" w przyszłe święta. Aktualnie obrazek trafi do szuflady, a kiedy się z narzeczonym umeblujemy, będę mogła zdecydować jaka ramka i jakie passe-partout będą najodpowiedniejsze.
Bardzo lubię takie radosne wzory. Lizzie Kate jak zawsze stanęła na wysokości zadania i stworzyła coś uroczego. :) Cieszę się, że Mysia wpadła na pomysł stworzenia i poprowadzenia takiego SALu. Dziękuję i Tobie Mysiu, i wszystkim uczestniczkom za wspaniałą zabawę. Cudownie było podziwiać Wasze postępy oraz zestawienia kolorystyczne. Takich zabaw nigdy dość. :)

czwartek, 6 listopada 2014

Czerwony Kapturek
Little Red Riding Hood

Na listopad przypadła kolejna urocza baśń - Czerwony Kapturek. Wygląda na to, że miałyśmy dobre przeczucie, że bez tej baśni obrazek byłby niekompletny. I oto jest...
Wyszywało się tak przyjemnie, że w poniedziałek całość była już gotowa. Czerwony Kapturek, wilk przebrany za babcię w drucianych okularach i ciasto dyniowe to moje ulubione elementy. :)
Na ten moment całość prezentuje się tak...
Aż trudno uwierzyć, że został tylko jeden obrazek do końca... Ale wszystko, co dobre, kiedyś się kończy, a ten koniec oznacza nowy SAL na rok 2015. Nie wiem jeszcze jaka będzie tematyka przyszłorocznego SALu, więc trudno mi powiedzieć czy się na niego zapiszę. Jeżeli nie, na pewno znajdzie się jakiś SAL, do którego z przyjemnością dołączę i znów przez cały rok będę się świetnie bawić. :)

środa, 5 listopada 2014

Let it snow - SAL Jingles #12

Dziś prezentuję ostatni fragment SALu Jingles...
Urocza rękawiczka i kultowe hasło "Let it snow". Za każdym razem czytam je śpiewając: "Let it snow, let it snow, let it snow..." :) Za oknem śniegu jeszcze nie ma, ale za to strasznie wieje. Aż mam ochotę zakopać się pod kocykiem z herbatką i książką...
A propos książek - moja lista polecanych pozycji literaturowych na długie jesienne i zimowe wieczory została wylosowana przez Matinę, a ja otrzymam od niej prezent-niespodziankę! :) To moja pierwsza blogowa wygrana i jestem baaardzo szczęśliwa. :)
Na dniach zaprezentuję Wam obrazek Jingles w całej okazałości, choć to bardzo trudne. Zrobienie mu w miarę przyzwoitego zdjęcia graniczy z cudem. A tymczasem pozdrawiam Was cieplutko i dziękuję za każdy pozostawiony komentarz oraz wszystkie miłe słowa pod moim kołderkowym kwadracikiem z uroczym konikiem Pinkie Pie :*

wtorek, 28 października 2014

Pinkie Pie - SAL Bajkowe Zwierzaki #1

Już jakiś czas temu wyszyłam pierwszy kwadracik na kołderkę. Na początek zdecydowałam się na cukierkowo różowy wzór konika Pinkie Pie z bajki My Little Pony: Przyjaźń to magia.
Aida 14 ct - biała
muliny DMC
Przyznam, że powrót do pracy na kanwie był dla mnie prawdziwym koszmarem. Nie jestem zadowolona z wykonanego haftu, ale wierzę, że wraz z kolejnymi będzie mi szło coraz lepiej.
Gdyby ktoś był zainteresowany, wzór znalazłam tutaj.

Przy okazji jeszcze raz gorąco namawiam do wzięcia udziału w akcji. Szczegóły znajdziecie tutaj. :)

Nie mogę uwierzyć, ale to już setny post na moim blogu. Kto by pomyślał, że tyle ich napiszę? ;)
Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam cudownego dnia :)

niedziela, 26 października 2014

Joy - SAL Jingles #11

Przedostatni fragment SALu Jingles jest gotowy. Uroczy, wielokolorowy dzwoneczek z napisem "Joy" i malutkie śnieżynki, krążące wokół niego...
Zrobiłam też zdjęcie całości obrazka na ten moment...
Zostało jedno miejsce. Ostatni fragment. Pozwoliłam sobie już wyszyć ozdobny, "koronkowy" pasek u dołu, więc zostało mi niewiele pracy. :) Cudownie będzie odhaczyć kolejny projekt z mojej hafciarskiej listy życzeń. Już niedługo. :)

Pięknego dnia! :)

sobota, 25 października 2014

Love - SAL Jingles #10

Przedstawiam kolejną (10-tą już) część SALu Jingles - fragment Love:
Te kwiatki przypominają mi popularną w czasie świąt poisencję, zwaną inaczej gwiazdą betlejemską. Wzór jest bardzo prosty, więc wyszywało się go bardzo szybko. :) Jestem już praktycznie na bieżąco z tym SALem, co ogromnie mnie cieszy. :) Jeszcze jakiś czas temu męczyłam się z pierwszą częścią i jakoś z niewiadomych przyczyn nie mogłam przez nią przebrnąć. Teraz jestem niemalże na "finiszu" i za chwilę będę mogła cieszyć oko gotowym świątecznym obrazkiem. :)

Dziękuję za miłe komentarze pod świąteczną sówką. :)
A także witam gorąco nową obserwatorkę - Asię. Mam nadzieję, że będziesz do mnie często zaglądać.

Pozdrawiam cieplutko!

piątek, 24 października 2014

Silent Night - SAL Jingles #9

Już za chwileczkę, już za momencik cały wzór Jingles będzie gotowy. :)
Dziś prezentuję przeuroczą sówkę. Ten fragment jest wyjątkowo prosty i bardzo szybko się go wyszywało, dzięki czemu jestem już niemalże na bieżąco z SALem. :) Jak tak dalej pójdzie, z przyjemnością zacznę jakiś nowy obrazek. Może coś świątecznego...? Albo coś słodkiego...? Sama nie wiem. Doradzicie coś?

Cudownego dnia! :)

czwartek, 23 października 2014

TUSAL 2014 #11

Przyszedł czas na kolejną prezentację TUSALowego słoiczka. Ma wyjątkowo najedzony brzuszek. ;) A oto i on:
Ostatnio dobrze go karmiłam (chociaż jestem baaardzo oszczędna, jeżeli chodzi o niteczki). Skraweczki pochodzą głównie z SALu Jingles, obrazka Bunny Hop i tajemniczego samplera Once Upon a Time. Mam ochotę zacząć wiele nowych projektów i w związku z tym, że zbliża się koniec roku i kończą się pewne zobowiązania, na pewno zacznę pracę nad czymś nowym. Może nawet spoza hafciarskiej listy życzeń. ;)

Przyjemnego dnia (pomimo tych szarości za oknem)! ;)

środa, 22 października 2014

Joy to the World - SAL Jingles #8

Nareszcie znalazła się chwilka, żeby zaprezentować kolejną część SALu Jingles. Weekend urodzinowy wiązał się głównie z gotowaniem i pieczeniem ciast i ciasteczek, więc czasu wolnego było jak na lekarstwo. Później wyskoczyło też parę spraw urzędowych i haftowanie trzeba było odłożyć na bok. Teraz nadrabiam zaległości w wyszywaniu, a do tego szykuje mi się nowy, tajemniczy SAL Świąteczny, który rozpocznie się 14 listopada. Już nie mogę się doczekać! Wszystkie potrzebne materiały są "w drodze", a ja szybciutko haftuję bieżące projekty.
Oto bohater dzisiejszego wpisu - ósma część SALu Jingles:
Przepraszam za jakość zdjęcia... Czekałam na lepszy moment, ale od paru dni jest szaro i ponuro... 

Witam gorąco nowych obserwatorów. Ogromnie się cieszę, że tu jesteście, odwiedzacie moje skromne progi i zostawiacie po sobie wiele ciepłych słów. Wpadajcie jak najczęściej! :)

czwartek, 9 października 2014

Bunny Hop!

Dziś chciałabym zaprezentować ukończony obrazek "Bunny Hop" autorstwa Country Cottage Needleworks. To jeden z obrazków z mojej hafciarskiej listy życzeń. Zaczęłam go zeszłej jesieni i jakoś nie mogłam skończyć. Lista pomogła mi znaleźć motywację, której mi brakowało. I oto jest:
Bardzo mi się podobał i nadal podoba. To pierwsza praca, do stworzenia której użyłam ręcznie farbowanych, cieniowanych nici Weeks Dye Works. Pozostaje jedynie kwestia oprawy, ale póki co wracam do wyszywania innych obrazków. Jak tylko będę wiedziała, gdzie chcę go powiesić, wybór oprawy nie powinien stanowić większego problemu. :)

Chciałabym jeszcze podziękować za życzenia urodzinowe pod poprzednim postem. Czuję się jakbym już miała urodziny, a to dopiero w sobotę 11. października. Dziękuję Wam! :*

środa, 8 października 2014

Kopciuszek
Cinderella

Październikową baśń pewnie każdy z Was zna. To Kopciuszek w swojej pięknej karecie z dyni, wyczarowanej z pomocą dobrej wróżki:
Październik to miesiąc moich urodzin i trafił mi się chyba najładniejszy blok do wyszycia. Na wielu blogach królują teraz dynie - jako ozdoby, a także jako składnik smakowitych potraw czy też wypieków. Baśń jest więc trafiona w 100%. :)
Na listopad obstawiam Czerwonego Kapturka, bo jakoś nie wyobrażam sobie, aby mogło go zabraknąć wśród tak znanych i pięknych baśni. Grudzień z kolei, to dla mnie zdecydowanie Jaś i Małgosia z piernikową chatką. A jakie są Wasze typy? :)

Pięknego dnia!

wtorek, 7 października 2014

Weekend w górach oraz Fa la la la la - SAL Jingles #7

Znów spieszę zaprezentować kolejny fragment SALu Jingles. Jeszcze trochę mi brakuje do bycia na bieżąco, ale bardzo się staram.
Ta część kojarzy mi się z popularną w Ameryce kolędą, a to z kolei przywołuje wspomnienie jednej z bajek Disney'a - "Piękna i Bestia - Zaczarowane święta". Gdy byłam młodsza bardzo ją lubiłam (i do dziś się to nie zmieniło). ;)
Na ten moment SAL prezentuje się tak:
Jeszcze pięć fragmentów i koniec SALu, i roku. Oznacza to tylko jedno: będzie można zacząć nowy projekt na cały rok. :)

W ostatni weekend nieoczekiwanie trafił mi się wyjazd w góry. Razem z narzeczonym wybraliśmy się do Białki Tatrzańskiej na romantyczny weekend we dwoje. Brakowało nam czegoś takiego i cieszę się ogromnie, że znaleźliśmy atrakcyjną ofertę na Grouponie i okazało się, że ostatni wolny pokój na ten weekend czekał właśnie na nas. :)
Postanowiliśmy, że w drodze do celu "zahaczymy" jeszcze o Kraków. Tak więc w piątek kręciliśmy się po krakowskim rynku. Wysłuchaliśmy Hejnału Mariackiego, przeszliśmy przez Sukiennice, ciesząc oczy wystawionym tam rękodziełem i błyskotkami, a także podziwialiśmy rzeźbę zmarłego wczoraj artysty - Igora Mitoraja. Zmarznięci, wpadliśmy jeszcze na gorącą czekoladę do Pijalni Czekolady E.Wedla. Ostatnim przystankiem była Mydlarnia u Franciszka na Gołębiej i szybka babeczka w Cupcake Corner na Brackiej. Babeczka mnie niestety bardzo rozczarowała... Wybrałam Red Velvet, a mój narzeczony jakiś serniczek i oba ciastka smakowały niemalże identycznie i były dla nas za słodkie (co jest bardzo dziwne, bo uwielbiamy słodycze). Zawsze mi się marzyła własna cukiernia (głównie z babeczkami i muffinami właśnie) i nie podejrzewałam, że mogłabym byś niezadowolona z wizyty w takim miejscu. :(
Lewe górne zdjęcie: Sukiennice, lewe dolne: w Pijalni Czekolady E.Wedla, środkowe: krakowski rynek i Kościół Mariacki, prawe górne: w Sukiennicach, prawe dolne: rzeźba Igora Mitoraja.
Z Krakowa wyruszyliśmy już prosto do Białki Tatrzańskiej. Krótko po 15. byliśmy na miejscu. Pensjonat był tak piękny jak na zdjęciach z Groupona. Zameldowaliśmy się i poszliśmy do restauracji regionalnej na zamówioną obiadokolację. Pomidorowa to było zdecydowanie to! Zwłaszcza, że miałam cały czas gorączkę i czułam się źle... Wieczorem skorzystaliśmy ze strefy SPA&Wellnes i na godzinę oddaliśmy się relaksowi w jacuzzi. :)
Następnego dnia odwiedziliśmy Zakopane i kilka godzin spacerowaliśmy, żeby ostatecznie zaszyć się w cukierni na Krupówkach i zjeść pyszny torcik bezowy/tartę z owocami i popić gorącą czekoladą. :) Po obiedzie w naszym pensjonacie wybraliśmy się do Herbaciarni pod Złotą Łyżwą. Bardzo polecam to miejsce - klimat babcinej chatki, pachnące róże w wazonikach na stołach, nastrojowa muzyka oraz przepyszne herbaty i desery.
W niedzielę po śniadaniu zrobiliśmy jeszcze kilka zdjęć przy pensjonacie, wymeldowaliśmy się, zostawiając ślad w księdze pamiątkowej i wyruszyliśmy z powrotem do Zakopanego, bo obiecaliśmy sobie pyszny góralski obiadek. Wybór padł na Owczarnię, która znajduje się na Krupówkach i na podawaną tam baraninę z pieczonymi ziemniakami. Pycha! Po obiedzie wyruszyliśmy w drogę powrotną. Korki na szczęście nie były tragiczne, więc dość sprawnie dotarliśmy do domu, tak oto kończąc ten piękny weekend.
Od lewego dolnego zdjęcia: oczekiwanie na zaparzenie się herbatki w Herbaciarni pod Złotą Łyżwą, potok przy pensjonacie, widok w drodze powrotnej, wspomniana pomidorowa pierwszego dnia, widok z okna naszego pokoju, niedzielny obiad w Owczarni, zdjęcie z mini-fabryki cukierków na Krupówkach (akurat tworzone były lizaki w charakterystycznych góralskich kształtach) i cukiernia rodziny Bachleda-Curuś oraz wcześniej wspomniany torcik bezowy i gorąca czekolada. Na największej fotografii widać Pensjonat Burkaty od strony płynącej obok niego rzeczki.
Jak widać na zdjęciach - głównie jedliśmy. ;) Moje przeziębienie i towarzysząca mu gorączka nie pozwoliły na więcej, ale mimo to uważam, że był to cudowny wypad - piękne miejsca, pyszne jedzenie i najwspanialsze towarzystwo, jakie mogłabym sobie wymarzyć. :)

Na koniec chciałabym jeszcze serdecznie powitać nowych obserwatorów - rozgośćcie się! :)

Miłego dnia!

poniedziałek, 6 października 2014

Merry - SAL Jingles #6

Przedstawiam następny uroczy wzór z serii Jingles. Jestem już w połowie. Jupi! :)
Bardzo podobają mi się tego typu szlaczki, więc wyszywałam go z przyjemnością. :) Te śnieżynki na błękitnym tle kojarzą mi się ze skandynawskimi wzorami, które bardzo lubię. I ta urocza koronka na samym dole. Jeden z ładniejszych fragmentów. :)

Jesień przyniosła mi jakieś okropne choróbsko, a nieoczekiwanie trafiła się okazja na spędzenie weekendu w górach. Na szczęście nie powstrzymało mnie to przed przeżywaniem wielu cudownych chwil i zbieraniem pięknych wspomnień. Pogoda może nie była idealna, ale nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Myślę, że w następnym poście skrobnę coś niecoś o tym wyjeździe, a tymczasem...

Pozdrawiam cieplutko :)

czwartek, 2 października 2014

Wait til' Dec. 25! - SAL Jingles #5

Kolejny fragment SALu jest już gotowy. Śliczne, różnorodnie opakowane prezenty i mała choineczka z bombkami z french knotów. :)
U nas prezenty rozpakowuje się po kolacji wigilijnej, więc nie musimy czekać do 25. grudnia - na szczęście! Ja jestem bardzo niecierpliwa w tej kwestii i nie chodzi tu o prezenty dla mnie, ale o reakcję moich bliskich na prezenty, które ja przygotowałam dla nich. Już niedługo znów będę wymyślać najodpowiedniejsze podarunki i czekać na dzień ich wręczania. :)

Pięknego dnia! :)

czwartek, 25 września 2014

Cheer - SAL Jingles #4

Czwarty fragment SALu Jingles już za mną. :)
Prawda, że uroczy? :) To serduszko mnie zachwyciło. Mam nadzieję, że w tym roku Święta przyniosą taką ilość śniegu, aby można było stworzyć podobnego bałwana u siebie na podwórku. ;)
Tym razem kolor tkaniny jest już bliższy oryginałowi. W końcu widać, że odcień tego beżu jest ciepły.
Śnieg wyszyłam french knotami, chociaż we wzorze sugerują użycie koralików. Zamierzam jeszcze dodać ozdobne guziczki, jeżeli uda mi się znaleźć odpowiednie. Zrobię to na końcu, bo chciałabym zobaczyć najpierw jak będą się prezentowały wszystkie razem. Jeżeli uzyskany efekt nie przypadnie mi do gustu, to może wymyślę jeszcze coś innego. A gdybym nie potrafiła się zdecydować, to poproszę Was o wyrażenie swojej opinii. :)

Cudownego dnia!

środa, 24 września 2014

TUSAL 2014 #10

Nadszedł czas na dziesiątą odsłonę TUSALowego słoiczka. Jeszcze trzy i zabawa dobiegnie końca, a przecież dopiero co były zapisy i pamiętam jak gorączkowo próbowałam ozdobić mój słoik, żeby zdążyć na czas. ;)
W słoiczku nareszcie przybyło niteczek, co bardzo mnie cieszy. :) Jest trochę świątecznego odcienia czerwieni i sporo różu. Czerwień pojawiła się głównie za sprawą SALu Jingles, a róż... to tajemnica, którą zdradzę za jakiś czas. ;)

Pozdrawiam cieplutko!

wtorek, 23 września 2014

Koc w odcieniach niebieskiego z kwadratów babuni
Shades of blue granny square blanket

Od początku tego roku miałam bardzo mało czasu dla blogowego świata, ale nie próżnowałam, jeżeli chodzi o moje hobby i tworzenie. Oprócz napisania pracy magisterskiej i artykułu naukowego, zajmowałam się także tym:
Wspólnie z mamą podjęłyśmy się stworzenia koca w odcieniach niebieskiego i miętowego. Po raz kolejny wyszydełkowałyśmy mnóstwo elementów w różnych konfiguracjach kolorystycznych. :) Najwięcej zabawy jest zawsze z poukładaniem kwadratów tak, aby obok siebie nie wylądowały dwa podobne. ;) Oczywiście, po połączeniu wszystkich elementów, pozostaje jeszcze zabawa z wrabianiem nitek. ;)
Pled jest dla mnie. To będzie swoisty posag, kiedy opuszczę już rodzinny dom. Cieszę się, że w przyszłości będę miała pamiątkę w postaci koców tworzonych wspólnie z mamą. Myślę, że nie ma nic cenniejszego niż taki nabytek, niosący ze sobą tyle wspomnień.
Jak Wam się podoba?

Dziś pierwszy dzień jesieni i pogoda iście jesienna - jest szaro, nie zabrakło też mżawki. Pożółkłe liście spadają z drzew. Nic tylko zawinąć się w kocyk z kubkiem ulubionej herbaty, kawy lub gorącej czekolady i oddać się lekturze lub innemu hobby. :)

Pięknego dnia Wam życzę :)

poniedziałek, 22 września 2014

Noel - SAL Jingles #3

Kolejny fragment SALu przywołuje na myśl zimowe wieczory pod ciepłym kocykiem, z kubkiem gorącej czekolady i ciasteczkami. Aż ślinka cieknie. Chyba sobie takie upiekę w najbliższym czasie. ;)
Zawsze ciekawił mnie smak tych kultowych miętowych cukiereczków. Podejrzewam, że nie dość, że pięknie wyglądają to świetnie smakują. Nie mogłoby być inaczej, skoro są tak popularne. ;) Ktoś z Was próbował?

Powolutku nadrabiam SALowe zaległości. Mam nadzieję wyszyć jak najwięcej przed rozpoczęciem października, bo wtedy pojawi się kolejna część SALu Once Upon a Time. Przepraszam więc, że w najbliższym czasie będę troszkę monotematyczna.

Dziękuję za wszystkie Wasze słowa. Cieszę się, że moja hafciarska lista marzeń przypadła Wam do gustu i że chcecie mnie dopingować, abym do września przyszłego roku wyszyła wszystko. :)
Pomysł takiej listy mnie zachwycił. Czuję, że dzięki jej przygotowaniu i Waszym komentarzom, dostałam niesamowitego kopa i że dam radę. Myślę, że będę przygotowywać takie zestawienie co roku. :)

Pozdrawiam cieplutko :)

sobota, 20 września 2014

HoHoHo Holidays - SAL Jingles #2

Jeden z moich ulubionych fragmentów tego SALu - uroczy reniferek z połyskującym czerwonym noskiem w szaliczku. :)
Niestety, mój aparat nie chce złapać prawdziwego odcienia tego lnu... Próbowałam już wszelkich możliwych natężeń światła i nic z tego. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że kiedyś przez przypadek się uda. W rzeczywistości ten odcień jest po prostu cieplejszy. Nazywa się amber, czyli powinien być bursztynowy.
Bardzo podobają mi się muliny Weeks Dye Works. To pierwszy projekt, w którym używam tylko tych nici i jestem z nich bardzo zadowolona. A co Wy o nich sądzicie? W dotyku nie różnią się od nici DMC. Za to wszystkie są cieniowane. Niektóre bardzo subtelnie, a inne dość znacząco.
SAL Jingles nastraja mnie już bardzo świątecznie. Mam ochotę przygotować ciasto na mój ukochany staropolski piernik, ale wiem, że kiedy to zrobię, zupełnie wpadnę w świąteczne sidła i nie będę potrafiła przestać o nich myśleć, a trochę czasu jeszcze do nich jest. ;)
A propos renifera (uwielbiam ten motyw!) odsyłam do mojego świątecznego ocieplacza na dzbanek.

Chciałabym jeszcze podziękować za wszystkie Wasze komentarze. Każdy ślad obecności "w moich skromnych blogowych progach" motywuje mnie do dalszej pracy i dzielenia się postępami. Dziękuję również za doping w ramach hafciarskiej listy marzeń. Taki kop na pewno będzie mi pomagał. I - kto wie? - może zdążę zrealizować wszystkie plany albo i więcej. :) Jeszcze raz dziękuję.

Pięknego dnia! :)

piątek, 19 września 2014

Hafciarska lista życzeń 2014
Cross Stitch Wish List 2014

Bardzo spodobał mi się tag, dotyczący listy hafciarskich życzeń, który zagościł ostatnio na wielu blogach. Pomysłodawczynią jest Ania z bloga Kokardka. Postanowiłam się dołączyć. Mam nadzieję, że ta lista pozwoli mi jakoś usystematyzować moje plany odnośnie niedokończonych projektów oraz niespełnionych hafciarskich marzeń. Oto zasady:
  • publikujemy post "Hafciarska lista życzeń" lub "Cross Stitch Wish List",
  • opisujemy przynajmniej 3 projekty hafciarskie, które chcemy rozpocząć i/lub zakończyć w ciągu roku od daty publikacji posta o liście życzeń (mile widziane zdjęcia),
  • tworzymy etykietę "lista życzeń", aby pod nią figurował post,
  • sprawdzamy postępy po roku :)

Moja hafciarska lista życzeń

Projekty do ukończenia:

1. SAL "Once Upon a Time" autorstwa The Frosted Pumpkin Stitchery
2. SAL "Jingles" autorstwa Lizzie Kate
3. "Bunny Hop" autorstwa The Country Cottage Needleworks
4. Obrazek z motylkami "Butterfly Bell Pull" autorstwa Nancy Rossi

Nowe projekty:

1. "Reindeer Games" autorstwa The Country Cottage Needleworks
2. "Santa's Village" autorstwa The Country Cottage Needleworks
3. "Snow is falling" z serii Belle & Boo
4. "Easter Chicks" z serii Belle & Boo
5. Imbryczek z myszkami autorstwa Veronique Enginger
6. "Cupcakes Mania" autorstwa Veronique Enginger

Oto moja hafciarska lista życzeń. Obawiam się, że przesadziłam, ale cóż... Trzeba być dobrej myśli. ;)
Rewizja nastąpi: 19 września 2015 roku.

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do zabawy! :)

czwartek, 18 września 2014

Deck The Halls - SAL Jingles #1

Z ogromnym opóźnieniem prezentuję pierwszy fragment SALu Jingles organizowanego przez Mysię.
Zdjęcie kompletnie nie oddaje prawdziwego koloru tkaniny, która ma odcień migdałowo-miodowy. Może przy następnym fragmencie uda się to uchwycić. Mam sporo do nadrobienia, ale jakoś dam radę. ;)
Używam mulin Weeks Dye Works. Praca z nimi jest trudniejsza, ponieważ zwykle jest to mulina cieniowana i muszę wyszywać różnymi technikami (po jednym krzyżyku horyzontalnie lub wertykalnie lub na inne sposoby), aby uzyskać ładny efekt. Mam nadzieję, że ostateczny efekt będzie stanowił dowód na to, że warto było się tak napracować. :)
Widziałam również prace innych SALowiczek i nie mogę wyjść z podziwu jak piękne zestawienia tkanina-wzór otrzymały. Polecam przejrzeć zakładkę SAL-Jingles na blogu Mysi. Jest na co popatrzeć. :)

Pozdrawiam i życzę Wam cudownego dnia! :)

środa, 17 września 2014

SAL "Bajkowe zwierzaki"

Mam trochę SALowych zaległości, więc pewnie powinnam przestać wkręcać się w nowe zabawy, ale w tym przypadku cel jest szczytny, a ja zorientowałam się w samą porę, że SAL się rozpoczyna.
Chaga z bloga Pasje odnalezione już od kilku lat dzielnie i wytrwale organizuje inicjatywę wspólnego haftowania na rzecz akcji "Kołderka za jeden uśmiech". W tym roku motywem przewodnim są zwierzaki z najpopularniejszych wśród dzieci bajek.
Oficjalny banerek zabawy
Znalazłam kilka wzorków i tym oto sposobem zamierzam wyszyć postacie z następujących bajek:
Świnka Peppa
My Little Pony: Przyjaźń i magia
Jeżeli zdążę, to na pewno "na tamborek" trafi jeszcze coś z klasyki Disney'a. :)

Zachęcam do zabawy. Szczegóły znajdziecie w podanym wyżej linku do bloga Chagi. Zabawa i wysyłanie gotowych hafcików trwa do 16.01.2015 roku. Do wygrania atrakcyjne nagrody ufundowane przez HobbyStudio.

Pozdrawiam cieplutko i wracam do wyszywania.
Cudownego dnia! :)

wtorek, 16 września 2014

Akcja u Matiny: Polecamy książki na długie wieczory

Witajcie!
Matina ogłosiła zabawę, w ramach której każdy może podzielić się listą książek, które poleca zwłaszcza na dłuuuuugie jesienne czy też zimowe wieczory. Idealne do kawy/herbaty/gorącej czekolady, miękkiego kocyka i ciepłych skarpet oraz trzaskającego w kominku ognia (jeśli ktoś jest szczęściarzem i kominek posiada). ;)
Oto zasady:
  • napisać posta, zawierającego minimum 5 pozycji książkowych, które polecacie z krótką rekomendacją,
  • zamieścić na blogu podlinkowany banerek, a jeżeli ktoś nie posiada bloga - wysłać listę książek na maila Matiny i banerek udostępnić na FB.
Dołączam do akcji i zachęcam do tego również Was. Na pewno nie tylko ja chętnie skorzystam z czyjejś rekomendacji. A nuż zdecyduję się sięgnąć po pozycję książkową, nad którą normalnie przeszłabym obojętnie.

Moja lista książek (kolejność przypadkowa)

1. "Karolcia" Marii Krüger
2. "Dżuma" Alberta Camusa
3. "Sto lat samotności" Gabriela Garcíi Márqueza
4. "Szalone życie Rudolfa" Joanny Fabickiej
5. "Ręka" Henninga Mankella
6. "Ptasiek" Williama Whartona
7. "Łowcy głów" Jo Nesbø
8. "Nie mów nikomu" Harlana Cobena
9. "Chemia śmierci" Simona Becketta
10. "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" Stiega Larssona

Większość to tytuły, które towarzyszyły mi w ważnych momentach życia, przez co szczególnie zapadły mi w pamięć lub książki, które zmieniły mnie samą i sposób, w jaki postrzegałam swoje życie i pewne sprawy. Czasem po prostu był to opowieści, które idealnie wpasowywały się w moment i dawały mi to, czego akurat potrzebowałam. Głównie w kwestii uczuć i emocji.
Wrzucam tu zdjęcia tych wydań, które akurat czytałam.
Karolcia to mała dziewczynka, która stała się posiadaczką niesamowitego niebieskiego koralika. Ów koralik posiadał moc spełniania marzeń. Dziewczynka bardzo chciała uszczęśliwić dzięki niemu nie tylko siebie, ale również innych ludzi. Niestety, o koraliku marzyła także zła czarownica Filomena. Karolcia wraz ze swoim przyjacielem Piotrem starają się ochronić zaczarowany paciorek, co staje się przyczynkiem do wielu przygód.
Dla mnie to magiczna opowieść. Kiedy o niej myślę, czuję błogość i beztroskę, które towarzyszyły mi podczas czytania. Byłam wtedy w szkole podstawowej i sama zamarzyłam o takim koraliku, który spełniałby moje i innych życzenia. Przyznam się Wam, że dostałam w tamtym czasie uroczy pierścionek z szafirowym oczkiem, który stał się dla mnie właśnie takim magicznym paciorkiem. To były cudowne, beztroskie czasy...
Może wyda się dziwne, że polecam książkę, która jest lekturą (dla niektórych wybitnie nudną), ale na mnie "Dżuma" zrobiła ogromne wrażenie. I nie chodzi tu o kwestię tej bezwzględnej plagi, która przyniosła tak wiele bólu i cierpienia. Z jakiegoś powodu o wiele bardziej poruszyła mnie postać matki doktora Rieux. Wspaniałej, ciepłej osoby, która milczeniem wyraża więcej troski i uczucia niż ktokolwiek inny. I moment, w którym czuwa wraz z synem przy łóżku ich chorego przyjaciela, robiąc na drutach i co chwile na niego spoglądając. Czytając tę książkę na zajęcia z języka polskiego (na konkretny termin), nie czułam żadnego przymusu. Przy akompaniamencie muzyki z internetowego radia OpenFM (stacja Chillout) wytworzyłam więź z tym utworem. Dodatkowo, książka jest dosłownie skarbnicą bardzo ciekawych cytatów. Gorąco polecam.
O książce "Sto lat samotności" krążą skrajne opinie. Historia rzeczywiście mnie nie zachwyciła, a ilość postaci przyprawiała mnie o zawrót głowy. Nie potrafię przytoczyć z pamięci całej opowieści, ale nie treść mnie zachwyciła. Czytałam ten utwór będąc na studiach. Czułam się wtedy bardzo samotna, ponieważ dużo czasu spędzałam poza domem, a domator ze mnie podręcznikowy. Przesiadując na uczelni, w oczekiwaniu na zajęcia, zagłębiałam się z ten magiczno-realistyczny świat i historię rodu Buendiów. I taką myślą, która kołatała się w mojej głowie, po skończeniu lektury, było to, że życie czasem gna do przodu i przepełnione jest niesamowitymi wydarzeniami, a czasem ciągnie się niemiłosiernie, nie wnosząc przy tym niczego ekscytującego - i dobrze. I ma prawo być zwykłe i nudne, bo to nie znaczy, że jest złe i mało istotne lub nieważne.
Polecam także całą serię książek Joanny Fabickiej o Rudolfie. Uwielbiam czasem wziąć do ręki książkę, która jest tak cudownie lekko napisana i zabawna. Co drugie zdanie parskałam śmiechem, a byłam starsza od głównego bohatera. ;) "Szalone życie Rudolfa", "Świńskim truchtem", "Tango ortodonto" oraz "Seks i inne przykrości" to zdecydowanie pozycje na szaro-bure wieczory. Ja do dzisiaj zachwycam się tym, że psa można nazwać Opona. Urzekające imię! ;)
Dużo osób zaczytuje się w książkach Henninga Mankella. Owszem, lubię je i planuję przeczytać wszystkie, bo do tej pory ledwie "liznęłam" jego bibliografię. "Rękę" polecam dlatego, że kocham postać komisarza Wallandera. Uwielbiam jego szare, nudnawe, nie do końca udane życie. A ta książka skupia się tylko na nim. Uwielbiam też to jak czas płynie sobie spokojnie, kiedy Kurt rozwiązuje kolejne sprawy zabójstw i morderstw. Niewiele książek oddaje w pełni faktyczny przebieg dochodzenia. Zwykle wszystko dzieje się szybko. Jest napięcie, jest dynamika. A tak naprawdę sprawdzanie wielu tropów to często nudne i żmudne zajęcie, a śledztwo idzie jak po grudzie. Za to kocham te książki. Za realizm. :) Za pokazywanie, że obraz życia pełnego zwrotów akcji, serwowany na wielkim ekranie, w którym nie ma miejsca na "zastój" to fikcja.
Ponadto, uwielbiam i polecam serial szwedzki o Wallanderze. Przez niego nie potrafię sobie wyobrazić Kurta inaczej niż jako komisarza o wyglądzie Kristera Henrikssona. I w ogóle nie drażni mnie fakt, że serial jedynie luźno opiera się na literaturze. Uważam, że na swój sposób na tym zyskał. A dodatkowo, przyjemniej oglądało mi się wersję BBC, w której odwzorowanie rzeczywistości książkowej jest bardzo wierne.
A tutaj jeszcze moja ukochana muzyka ze szwedzkiej serii - Anna Ternheim "Quiet Night".

W "Ptaśku" urzekły mnie opisy, ukazujące egzystencję ptaków, którymi opiekuje się tytułowy chłopiec. Cierpi on na chorobę psychiczną, a poznajemy go z perspektywy jego przyjaciela Al'a. Pamiętam, że czytałam tę książkę, huśtając się pod wierzbą, która rośnie przy moim domu. Czułam się wtedy jak ptak właśnie - wolna i niezależna. To zgranie chwil sprawiło, że książka zapadła mi w pamięć pewnie o wiele bardziej niż powinna.
Książkę "Łowcy głów" polecam dlatego, że zawiłość, a zarazem prostota historii są dla mnie urzekające. W ogóle bardzo mi się podoba skandynawskie podejście do życia. Wszystko wydaje się być mocno pokręcone, a na koniec okazuje się, że cały ciąg przedstawionych zdarzeń był bardzo konsekwentny, a przy tym ani odrobinę nudny. Nie będę się zagłębiać w fabułę, bo mogłabym coś zdradzić, a nie chcę psuć nikomu zabawy. Warto sobie przeczytać, zwłaszcza że nie jest to jakaś obszerna pozycja. :) Film też jest niezły.

Książkę Harlana Cobena "Nie mów nikomu" czytałam dwa razy, w tym raz w oryginale. To był jeden z pierwszych thrillerów, jakie przeczytałam i zachwyciła mnie ta historia. Intryga jest bardzo ciekawa i zaskakująca. Na pewno byłaby to przyjemna pozycja na długi wieczór, zwłaszcza dla fanów gatunku. Osobiście, zachwyciłam się także francuską ekranizacją książki i polecam ją gorąco. Pewne elementy zmieniono, ale na plus. Zwróciłam również uwagę na soundtrack i kompozycje -M-. Muzyka z filmu mogłaby stanowić przyjemne tło do czytania. ;)
"Chemia śmierci" to kolejna książka z gatunku thrillerów. Bardzo je lubię, a tę pozycję nabyłam w księgarni, jak tylko się pojawiła. I nie żałowałam. Pochłonęłyśmy ją razem z mamą w tempie ekspresowym, a potem niecierpliwie czekałyśmy na kontynuację. Pamiętam, że cały jeden dzień przesiedziałam z tą książką, bo po prostu nie mogłam się oderwać, póki nie wchłonęłam jej całej, do ostatniej kropki. Klimaty trupich ferm i sekcji zwłok są moimi ulubionymi. W gimnazjum marzyłam o karierze patologa sądowego. ;) Wraz z kolejnymi tomami, mój zachwyt nad serią malał. Mimo to, przeczytałam całą i nie mogę powiedzieć, żebym żałowała i uznawała ten czas za zmarnowany. Sprawdźcie sami. :)
Nie wiem dlaczego wpisałam tytuł "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" jako ten polecany. Nie zrozumcie mnie źle - uwielbiam tę trylogię, ale pierwszą część najmniej. W tym przypadku również przywiązałam się bardzo do postaci. Do Lisbeth. Pierwszy tytuł skupia się bardziej na Michaelu Blomkviście (nie wiem czy można tak odmienić to nazwisko :P) i rodzinie Vangerów, a Lisbeth pełni poboczną rolę. W "Dziewczynie, która igrała z ogniem" i "Zamku z piasku, który runął" bohaterką jest ona. W pełni. I to mi odpowiadało. Tak zawiła i tak przemyślana intryga oraz mnogość wątków mogą przyprawić o zawrót głowy. Cudowne jest to, że Stieg nie pominął niczego i żadnego z wątków nie pozostawił niedokończonego. Wszystko składa się w całość. Podziwiam, że można było to tak dobrze przemyśleć. I polecam całą trylogię. Wygląda na pokaźną rozmiarem, ale może się tak zdarzyć, że ledwo starczy na weekend. ;)

Na koniec chciałabym podkreślić, że to nie są recenzje książek. To po prostu moje przemyślenia i wnioski, które wyciągałam z przeczytanych opowieści. Są one ściśle związane z tym, co akurat wtedy czułam, czego mi brakowało i odzwierciedlają one moje potrzeby interpretacyjne na tamten moment. Każdy z książek czerpie coś innego zależnie od tego, w którym miejscu na ścieżce swojego życia się znajduje. A ja potrzebowałam właśnie tego, czym się tutaj z Wami podzieliłam. Mam nadzieję, że zachęcę kogoś do przeczytania chociaż jednej z wymienionych pozycji. Podejrzewam, że kilka z nich jest tak kultowych, że na pewno macie je już w swoim "czytelniczym dorobku".

Cudownych i długich wieczorów Wam życzę! :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...