Znów spieszę zaprezentować kolejny fragment SALu Jingles. Jeszcze trochę mi brakuje do bycia na bieżąco, ale bardzo się staram.
Ta część kojarzy mi się z popularną w Ameryce kolędą, a to z kolei przywołuje wspomnienie jednej z bajek Disney'a - "Piękna i Bestia - Zaczarowane święta". Gdy byłam młodsza bardzo ją lubiłam (i do dziś się to nie zmieniło). ;)
Na ten moment SAL prezentuje się tak:
Jeszcze pięć fragmentów i koniec SALu, i roku. Oznacza to tylko jedno: będzie można zacząć nowy projekt na cały rok. :)
Na ten moment SAL prezentuje się tak:
Jeszcze pięć fragmentów i koniec SALu, i roku. Oznacza to tylko jedno: będzie można zacząć nowy projekt na cały rok. :)
W ostatni weekend nieoczekiwanie trafił mi się wyjazd w góry. Razem z narzeczonym wybraliśmy się do Białki Tatrzańskiej na romantyczny weekend we dwoje. Brakowało nam czegoś takiego i cieszę się ogromnie, że znaleźliśmy atrakcyjną ofertę na Grouponie i okazało się, że ostatni wolny pokój na ten weekend czekał właśnie na nas. :)
Postanowiliśmy, że w drodze do celu "zahaczymy" jeszcze o Kraków. Tak więc w piątek kręciliśmy się po krakowskim rynku. Wysłuchaliśmy Hejnału Mariackiego, przeszliśmy przez Sukiennice, ciesząc oczy wystawionym tam rękodziełem i błyskotkami, a także podziwialiśmy rzeźbę zmarłego wczoraj artysty - Igora Mitoraja. Zmarznięci, wpadliśmy jeszcze na gorącą czekoladę do Pijalni Czekolady E.Wedla. Ostatnim przystankiem była Mydlarnia u Franciszka na Gołębiej i szybka babeczka w Cupcake Corner na Brackiej. Babeczka mnie niestety bardzo rozczarowała... Wybrałam Red Velvet, a mój narzeczony jakiś serniczek i oba ciastka smakowały niemalże identycznie i były dla nas za słodkie (co jest bardzo dziwne, bo uwielbiamy słodycze). Zawsze mi się marzyła własna cukiernia (głównie z babeczkami i muffinami właśnie) i nie podejrzewałam, że mogłabym byś niezadowolona z wizyty w takim miejscu. :(
Lewe górne zdjęcie: Sukiennice, lewe dolne: w Pijalni Czekolady E.Wedla, środkowe: krakowski rynek i Kościół Mariacki, prawe górne: w Sukiennicach, prawe dolne: rzeźba Igora Mitoraja. |
Następnego dnia odwiedziliśmy Zakopane i kilka godzin spacerowaliśmy, żeby ostatecznie zaszyć się w cukierni na Krupówkach i zjeść pyszny torcik bezowy/tartę z owocami i popić gorącą czekoladą. :) Po obiedzie w naszym pensjonacie wybraliśmy się do Herbaciarni pod Złotą Łyżwą. Bardzo polecam to miejsce - klimat babcinej chatki, pachnące róże w wazonikach na stołach, nastrojowa muzyka oraz przepyszne herbaty i desery.
W niedzielę po śniadaniu zrobiliśmy jeszcze kilka zdjęć przy pensjonacie, wymeldowaliśmy się, zostawiając ślad w księdze pamiątkowej i wyruszyliśmy z powrotem do Zakopanego, bo obiecaliśmy sobie pyszny góralski obiadek. Wybór padł na Owczarnię, która znajduje się na Krupówkach i na podawaną tam baraninę z pieczonymi ziemniakami. Pycha! Po obiedzie wyruszyliśmy w drogę powrotną. Korki na szczęście nie były tragiczne, więc dość sprawnie dotarliśmy do domu, tak oto kończąc ten piękny weekend.
Jak widać na zdjęciach - głównie jedliśmy. ;) Moje przeziębienie i towarzysząca mu gorączka nie pozwoliły na więcej, ale mimo to uważam, że był to cudowny wypad - piękne miejsca, pyszne jedzenie i najwspanialsze towarzystwo, jakie mogłabym sobie wymarzyć. :)
Na koniec chciałabym jeszcze serdecznie powitać nowych obserwatorów - rozgośćcie się! :)
Miłego dnia!
Na koniec chciałabym jeszcze serdecznie powitać nowych obserwatorów - rozgośćcie się! :)
Miłego dnia!
uwielbiam pijalnię czekolady Wedel:) fajny wypad!
OdpowiedzUsuńuroczy hafcik pozdrawiam
Czekoladę mają naprawdę pyszną. :) Dziękuję i również pozdrawiam :)
UsuńHaft piękny ! Fajna relacja z udanego weekendu - zachwyt nad Krakowem podzielam, byłam tam kilka dni w lipcu i też bardzo mi się podobało. (A swoją drogą o śmierci Mitoraja powiedziano wczoraj tylko w Teleexpressie, a już w Wiadomościach i Faktach nic - szkoda, bo to był naprawdę znamy na całym świecie artysta). Zakopane odwiedziłam tylko raz w życiu i więcej już tam nie pojadę, owszem góry piękne i uliczki bardziej oddalone od centrum też, ale Krupówki, Gubałówka to nie moja bajka, komercja, tłumy itd. wybieram mniej oblegane zakątki.. Ale na torcik bezowy to mi narobiłaś apetytu :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam!
Kraków jest piękny. Naprawdę ma swój klimat i na pewno odwiedzę to miasto nie raz. Jest jeszcze wiele miejsc, których nie widziałam. :) Krupówki i Gubałówka są bardzo oblegane. Tłumy przetaczają się tam i z powrotem. Ja również wolę mniej zatłoczone miejsca, dlatego lubię krążyć po uliczkach oddalonych nieco od Krupówek. Torcik bezowy polecam. Mam do niego ogromną słabość i zwykle sama taki robię, bo dla mnie to niebiański deser. :) Pozdrawiam :)
UsuńBardzo ładny kolor materiału!
OdpowiedzUsuńA wycieczka cudowna :-) też przydałaby mi się taka odskocznia :-)
Dziękuję i polecam taki wypad, żeby naładować akumulatory na resztę roku. :)
UsuńPodziwiam Twoje hafciarskie robótki.Pozdrawiam i zapraszam do mnie:-).
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie i również pozdrawiam :)
UsuńGratuluję wspaniałej wycieczki :) Kocham Kraków za jego magiczny klimat. Natomiast Zakopane to rodzinne miasto mojej drugiej połówki;P
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Kraków to rzeczywiście magiczne miasto. Zakopane również (miejscami odrobinkę zbyt zatłoczone, ale i tak piękne). :) Druga połówka może być dumna z rodzinnego miasta. Nie ma chyba nic piękniejszego niż góry jesienią. :)
Usuń